*akcja dzieje się po 6 odcinku Bakugan NowaVestroia*
Dzień, po odnalezieniu nowego sprzymierzeńca, spowiła ogromna ilość jęków ze strony panów... pana, który wcześniej, zamieszkując męską kwaterę, zmuszony był dzielić ją jedynie z jednym przyjacielem. Potem doszło jeszcze dwóch. Po przybyciu kolejnego lokatora płci męskiej ubolewał on nad swym losem, nie szczędząc wyrazów niezadowolenia. Na szczęście, bardziej od podburzania przyjaciół (choć niewątpliwie było to jego wielką pasją) liczyła się dla Ace'a jego misja ratowania, bakuganów. Każdy to doceniał, jednakże niekiedy jego zawzięcie w tej sprawie, było ogromnym utrapieniem dla jego sprzymierzeńców. Ciągle musiał coś robić, by ratować świat, tykał się on każdej drobnostki, która była tak nieistotna, iż inni wojownicy skłonni byli ją kompletnie olać. Ale nie Ace. On oczywiście nie mógł sobie pozwolić na lekceważenie tak peryferyjnego szczegółu. Jednak jego kompani, nie mieli serca, by nie wybaczyć mu tej nadgorliwości, gdyż wiedzieli, iż ma to szczytny cel. Według systemu wartości Ace'a (nie ukrywajmy - niezbyt dobrze maskowanego) ratowanie bakuganów, nie umywało się nawet do czynności tak ważnej, jak szerzenie swego autorytetu i szacunku, wśród wojowników Ruchu Oporu. Szczególnie ważnym aspektem imponowania, dla Ace'a było, jak najskromniejsze wspominanie o tym przyjaciołom. Zwłaszcza gdy gdzieś w pobliżu była pewna ślicznotka o lazurowych oczach. Dlatego też brał na siebie ogromną odpowiedzialność za wszystko. Upodobał sobie, wytykanie błędów wojownikom, (oczywiście Miry nie miałby odwagi skrytykować), by podkreślać wtedy swą wyższość. Od razu po wyznaczeniu wart, które musiała pełnić jedna osoba dziennie, zaczął rzucać argumenty, by to on mógł przejąć obowiązki niektórych z drużyny. Dan, (,,Zaśnie, zrąbie się z klifu, Vexos'i przejadą obok niego na traktorze, a on tego nie zauważy") Marucho (,,Dopiero zaczyna walkę ze swoim nowym bakuganem. Walcząc innym, niż jest przyzwyczajony, jest słabszy. Poza tym ma za krótki nogi, nie zdąży spieprzyć, gdy pojawi się wróg") oraz Baron (,, ... Serio? Muszę coś mówić?") przystali, więc na jego propozycję, by to za nich musiał siedzieć kilka godzin na słońcu i patrzeć, czy tamtejsze skały to na pewno skały, czy nie przypadkiem, zakamuflowana, tajemna broń do całkowitej dominacji nad światem bakuganów.
***
Ace kopnął kolejny kamyk, który spotkał na swojej drodze. Podniósł wzrok z ziemi i rozejrzał się. Było nieznośnie gorąco. Miał wrażenie, że od ciepła, krajobraz w jego polu widzenia zacznie falować.
- Chłopie, wracajmy – Percival jęknął, wskakując na ramię chłopaka. – Nie mam pojęcia, po jaką cholerę się uparłeś, żeby bawić się alpinistę, w takiej temperaturze, ale chyba ci mózg wypaliło. Vexosi nie wiedzą, gdzie jesteśmy, a stąd do miasta Alpha jest pieruńsko daleko.
- Nie bawię się w alpinistę. Cały czas idę drogą, ku górze, ale strasznie długo to trwa, bo jest prawie prosta, więc nie wiem, o co ci chodzi. – Ace czuł się strasznie przymulony, jakby upał zupełnie rozleniwił jego szare komórki.
- Ace, po co to robisz? Komu chcesz zaimponować? – Grit przystanął. Nie musiał odpowiadać, jego przyjaciel wiedział, chociaż Vestalian nigdy by się do tego nie przyznał. – Nie łatwiej, by było kwiaty i czekoladki? – Chłopak się roześmiał.
- Jesteśmy na jebanej pustyni. Proponujesz kaktusa i… Sok z kaktusa?
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiesz to tak otwarcie, ale kaktus byłby całkiem orgi…
- Niczego przecież nie powiedziałem! – Ace zarzucił ręce za głowę i zaczął iść pośpiesznym tempem, zadzierając brodę ku górze.
Zaniepokoił się tak zaufaną rozmową z bakuganem. Od czasów, treningów z Danem, Drago, Marucho i Elfin, był ze swoim partnerem o wiele bliższy. Jak się okazało Percival od razu po zmianie zasad z ,,gracz i jego pionek" na ,,partnerzy broni", która dla samego Grita również była bardzo pomocna, poczuł się niezwykle dowartościowany i lubił wypowiadać swoje zdanie. Chłopakowi było to na rękę, bo jak się okazało, rady przyjaciela były bardzo trafne i wpasowywały się idealnie w gust Ace'a. Jednakże, rozmowy o jego uczuciach, były dla niego kłopotliwe. Nigdy by tego nie przyznał, ale peszył się, gdy miał komuś wyznać, że mu na nim zależy. Czuł się nieco jak dachowiec. Nie miał łatwo od początku, a gdy ktoś chciał się do niego zbliżyć, uciekał, obawiając się tej znajomości. Jednak dzięki wytrwałości pewnych osób, otworzył się nieco. Zaufał i pozwolił się oswoić. Mimo że potem już spoufalał się z wybranymi ludźmi, jego nawyki skutecznie go blokowały w byciu szczerym i okazywaniu swoich słabości. Słabości do tych, na których mu zależy, jak i każdych innych.
Vestalian zobaczywszy ostatni kawałek drogi, dzielący go od najwyższej warstwy wzniesienia, pokonał go w kilku żwawych krokach.
Poczuł ulgę, gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi na temat jego rzekomego imponowania, komuś, od swojego bakugana. Przetarł rękawem czoło, pozbywając się z niego kropelek potu. Ace chwycił zamek od swojej kurtki, lecz zanim zdążył ją zdjąć lub chociażby rozpiąć, skuliwszy się, przyległ do najbliższego z głazów. Skłonił go do tego element, niepasujący w pustynnym, skalistym krajobrazie. Była nim osoba stąpająca po nim.
- To Vexos? – zapytał szeptem Percival, nie mogąc dojrzeć z jego ramienia, nieznajomego.
- Nie, to żaden z nich. – Ace wychylił się nieco za skałę, by przyjrzeć się osobie.
Postać szła w przeciwnym kierunku, a osłonięta była w pełni czarną szatą z kapturem. Jedynym czego Grit mógł się domyślać była płeć. Założył, że to kobieta, ewentualnie, drobnej budowy mężczyzna. Niebieskowłosy od razu poczuł się pewniej. Za osłoną głazów, ruszył przed siebie, postanawiając zorientować się w sytuacji, nim przystąpi do potencjalnej ofensywy. Najchętniej rozstrzygnąłby sprawę na poczekaniu, jednak rozmowa Miry oraz Shuna, której był świadkiem, powstrzymała go od żywiołowego działania.
Wczorajszym wieczorem przechodząc korytarzem, usłyszał głos Clay dochodzący z salonu. Postanawiając, sprawdzić z kim dziewczyna konwersowała, zbliżył się, nie ukazawszy, jednak swojej obecności, oczywiście ze względu kulturę i niechęci przeszkadzania w dyskusji. Brunet informował rudowłosą o swoich odkryciach odnośnie możliwości dostania się niezauważonym do miasta Alpha. Słowa uznania Miry, wypowiedziane na te wiadomości, zdaniem Grita, były bardzo na wyrost. Zwłaszcza wstawka o tym, jak świetnie jest mieć kogoś takiego jak Shun w drużynie. Kogoś tak ,,profilaktycznego", ,,błyskotliwego," ,,oględnego" czy ,, dyplomatycznego". Przymiotniki opisujące Shuna, zastosowane przez dziewczynę, nie chciały opuścić myśli niebieskowłosego. Nie rozumiał, dlaczego nigdy nie usłyszał z ust Clay podobnych sformułowań, mimo iż jego zasługi w sprawie nie odbiegały od dokonań Kazamiego. Ace odważyłby się stwierdzić, że były nawet znacząco większe. Niezadowolenie spowodowane brakiem poważanie, ze strony dziewczyny skłoniła, więc Grita do pierwotnego, spokojnego rozeznania, a dopiero następnie opanowania sytuacji.
Zgarbiony szedł, przesuwając dłoń po nierównościach skalnych. Przyśpieszył, chcąc ujrzeć twarz obserwowanej osoby. Nieznajoma stąpała trwożliwym krokiem, kurczowo trzymając ręce zaciśnięte na zapięciu płaszcza, pod brodą. Widząc jej blade, małe dłonie, był już pewien, że to kobieta.
- Zatrzymaj się i nie ruszaj! - krzyknął, wciąż skryty za głazem, postanawiając wykorzystać fakt niosącego się echa. Mające być ciężkie do ustalenia źródło dźwięku, nie przyniosło jednak zamierzonego efektu, bo dziewczyna od razy odwróciła się w stronę Grita. Ace'a pocieszył jednak fakt, że postać nie była w stanie odgadnąć jego dokładnego położenia, co poznał po jej zlęknionym wzroku, błądzącym między skałami, za którymi mógł się potencjalnie znajdować.
Niebieskowłosy przesunął się nieco, by móc lepiej się przyjrzeć obcej. Spod kaptura wystawały jej rude kosmyki, wpadające w przestraszone, brązowe oczy. Mimo lęku stała dziwnie stabilnie. Jak się okazało, miało to na celu pozwolić jej gwałtownie wystartować. Rudowłosa pognała w przeciwnym kierunku.
Ace rzucił się za dziewczyną. Nie przebiegł wiele, gdy udało mu się złapać za jej płaszcz i przygwoździć ją twarzą do ziemi. Przytrzymywał nogami jej tułów, a lewą ręką miejsce, gdzie kończy się szyja. Zaczęła się wyrywać, jednak nic jej to nie dało. Grit wyciągnął z pochwy nóż myśliwski i odgarnąwszy jej kaptur, przyłożył jej ostrze do karku, tak by poczuła chłód metalu. Nie umknęły uwadze Ace'a dreszcze, które przeszły dziewczynę i spowodowały jej natychmiastowe unieruchomienie.
- Spróbuj, kurwa, drgnąć to stracisz po kolei wszystkie palce - Ace przycisnął rudowłosą mocniej do ziemi, demonstrując swoją siłę.
Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk. Nie brzmiał on jak potwierdzenie czy zaprzeczenie, ale Grit potraktował go jako zgodę na współpracę. Sam uprzednio zmieniając pozycję, gwałtownie szarpnął rudowłosą, przewracając ją na plecy, w tej samej sekundzie, demonstracyjne wbijając nóż w ziemię, tuż obok jej głowy. Poczuł jak nieznajomy druga pod jego przedramieniem, którym ją przytrzymywał w miejscu mostka.
Dziewczyna miała hardy wyraz twarzy. Z jej poszarpanego policzka spłynęła strużka krwi. Zrozumiał, że przygwożdżając ją do ziemi, zdarł jej skórę z tego miejsca. Bliska odległość pozwalała mu na dokładniejsze przyjrzenia się nieznajomej. Zauważył, że skryte pod ściągniętymi brwiami oczy, mają nienaturalnie duże źrenice. Bała się, ale próbowała to ukryć. Widząc, jak bardzo zaciska szczękę, Ace poczuł, że jest na wygranej pozycji.
Zaśmiał się jej w twarz. Jak wielkim było to błędem, przekonał się w chwili, gdy rudowłosa wyszarpnęła z ziemi, jego własny nóż i jego rękojeścią, uderzyła go w łuk brwiowy. Gwałtownie spróbowała się wyswobodzić spod uścisku Grita, ten jednak nie dał się zaskoczeniu i przycisnął ją przedramieniem, uderzając jej głową o skalne podłoże. Na twarzy nieznajomej ukazał się grymas bólu.
- No, i na chuj... - Ace urwał, gdy poczuł strużkę krwi, spływającą mu powoli po twarzy, z brwi aż do brody, skąd skapnęła na policzek, przygwożdżonej, leżącej pod nim dziewczyny.
Grit chwycił w dłoń nóż, który w trakcie szamotaniny wypadł nieznajomej z ręki. Nim ta zdążyła zaprotestować, odsłonił jej spod płaszcza, skórę na dekolcie i zrobił nacięcie na obojczyku. Wrzasnęła, próbując się wyrywać. Ace, powstał, przestając ograniczać dziewczynę. Jej krzyki zmieniły się w lament, a potem płacz. Spod jej palców, zaciskanych na zranionym miejscu, wyciekał szkarłatny płyn.
Obserwując z góry tą żałosną scenę, wyśmiewał w myślach swoich wrogów. Tak nędznego wysłannika Vexos'ów, nie tłumaczył nawet fakt, że w na nowo podbitej przez nich planecie były zaledwie trzy miasta, w których nie mogli przetrzymywać tak licznej armii.
Ace poczuł ogromną gulę w gardle, a po karku przeszły go dreszcze, gdy rudowłosa rozpięła płaszcz, by mieć łatwiejszy dostęp do rany, a osuwające się okrycie odsłoniło jej ciało. Chłopak wziął gwałtowny wdech i poczuł, że jego serce zaczyna bić szybciej. Przecież nie mógł się mylić...! To musiał być wysłannik Vexos'ów! Przecież... przecież tylko osoby z armii mogły wychodzić poza teren miasta... Grit cofnął się o krok, roztrzęsiony widokiem ran zdobiących skórę dziewczyny. Miała tak wiele krwiaków, zadrapań i nacięć, że jej naturalny, koloryt, wcale nie stanowił większości powierzchni na jej ciele. Niebieskowłosy poczuł napływającą falę gorąca, gdy rudowłosa zaprzestała płakać i otarła ręką twarz. Miał ogromną ochotę stamtąd uciec, jednak zbliżył się do niej.
- Hej... - jego ton nieoczekiwanie, wyszedł bardzo niepewne, wręcz skrzekliwie. Urwał i przełknął ślinę, będąc już tuż obok dziewczyny. - Czy ja... - Ace przykucnął obok rudowłosej i powoli wyciągnął do niej rękę. Ona gwałtownie odepchnęła dłoń i spróbowała się podnieść. Nie zrobiła jednak tego. Grit uchwycił tylko jej mętny wzrok, chwilę przed tym, gdy zamknęła powieki i osunęła się na ziemię.
Nóż upadł z brzdękiem. Ace opadł obok, czując gulę w gardle i nie wiedząc co ze sobą zrobić. Miał poczucie brudu na całym ciele. Kim, do cholery była ta dziewczyna?
***
Mira zamknięta w pokoju leżała skulona na łóżku. Przez łzy, przestała wyraźnie widzieć, zdjęcie jej brata. Nie sądziła, iż aż do tego stopnia wierzyła, że to Keith pomógł Marucho w walce. Ciągle wmawiała sobie, że myśli trzeźwo, bo mało prawdopodobne, by to faktycznie był jej brat. Cholera. Zawód był oczywisty. Ale to tak strasznie bolało. Była na siebie wściekła. ,,Spójrz prawdzie w oczy - spotkasz się ze swoim bratem, dopiero wtedy, gdy on sam tego zechce" Równomierną złością obarczała Ace'a. Jakim prawem, śmiał coś takiego powiedzieć? Powinien był ją pocieszyć. Głupi. Wspaniale, że najważniejszą dla niego rzeczą pod słońcem, była walka o bakugany, o czym nie zapominał ciągle powtarzać. Natomiast Mira zaczynała już powątpiewać, w tak ogromną wielkoduszność Ace'a. Zaiste, był on wspaniałym wojownikiem i poświęcał się sprawie w całości. I to było przerażające. Zatracał się on w takim świecie. Pełnym walki i niebezpieczeństw. Widać było, że to jego żywioł. Mira pamiętała moment poznania go. Wydawał się obcą istotą. Był wtedy jeszcze bardzo młody i bardzo zbuntowany oraz inteligentny. Zawsze nieprzygotowany, rozbawiony. Nigdy się niczym nie przejmował. Od rozpoczęcia walki o wolność bakuganów, Mira zauważyła, że Ace ogromnie się w sobie zamknął. Ukrywał to pod maską pewnego siebie, skorego do kłótni i niepoważne, ale w taki sposób, po prostu unikał poważniejszych rozmów - zbywał, Mirę żartując lub się denerwując.
Mirę wciąż bolało wspomnienie, gdy Ace rzucił żartobliwie jakąś uwagę i już miał odchodzić, a ona chwyciła go za rękę. Nigdy w życiu nie widziała kogoś tak czerwonego. Nawet się nie odezwał, tylko zacisnął szczękę i odszedł tak szybko, jak był w stanie, to zrobić nie biegnąc. Nie mogła zrozumieć dlaczego jej dotyk, tak go zdenerwował. Czuła się okropnie ze świadomością, iż tak nieprzychylnie zareagował na kontakt z nią.
Mira zamknęła zdjęcie brata i wsunęła wisiorek pod bluzkę. Przesunęła się do skraju łóżka i oparła czoło o szybę okna. Było bardzo gorąco. I świetnie. Niech sobie Ace siedzi i się poci, skoro tak lubi. Głupek. Ale... Właściwie powinien już wrócić. Dziewczyna poczuła niepokój, patrząc na słońce zmierzające ku horyzontów. Clay wstała z łóżka, postanawiając pójść do Barona i o to zapytać. Mogła po prostu nie usłyszeć powrotu Ace'a, ale jeśli faktycznie, wciąż był w terenie, mogło to zwiastować wizytę Vexos'ów. Na takie możliwości Mira powinna błyskawicznie reagować.
Wtedy usłyszała dzwonek jej telefonu. Widząc osobę, nawiązującą połączenia jej serce stonowało swoje przyśpieszone bicie.
- Halo?
- Halo, Mira? - głos Ace'a w słuchawce był opanowany na tyle, by nie drżał, przez co brzmiał na wyjątkowo zdławiony. - Nagły wypadek, jakaś dziewczyna, jest poraniona i zemdlała.
Clay momentalnie poczuła gulę w gardle, nie mogąc zdobyć się na sensowną odpowiedź. To, co usłyszała, przez chwilę do niej nie docierało, bo było dla niej zbyt abstrakcyjne.
- Jakie ma rany? - dziewczyna wstała ze swojego łóżka i ruszyła szybkim krokiem do steru statku.
- Zadrapania i siniaki, praktycznie wszędzie.
- To one spowodowały utratę świadomości?
- Nie, chyba nie mogła się wykrwawić. Wszystkie te rany są raczej płytkie.
- Okej, słuchaj, połóż ją na wznak i trzymając z jej czoło i brodę, odchyl jej głowę do tyłu. - Mira weszła szybko do miejsca, które było jej celem. Zastanąwszy tam wszystkich lokatorów pojazdu, gestykulując, nakazała im milczenie i zwróciła się do chłopaka siedzącego za kierownicą pojazdu: - Baron, jedź do Ace'a, tak szybko jak możesz.
Po wydaniu rozkazu poczuła rozchodzące się po jej ciele gorąco. Oddychała gwałtownie, zwracając uwagę na pytające spojrzenia reszty drużyny. Chciała już obeznać ich w sytuacji, jednak głos Ace'a ją uprzedził:
- Dobra, co teraz?
- Sprawdź, czy oddycha, przez co najmniej dziesięć sekund. - usłyszała cichy szum w słuchawce i zwróciła się do osób znajdujących się z nią w jednym pokoju: - Ace znalazł ranną dziewczynę. Jest nieprzytomna. - wyjaśniła szybko Mira i od razu wróciła do kontrolowania dźwięków dochodzących ze słuchawki. Modliła się, tylko by rany nie okazały się śmiertelne.
***
Ace otarł wierzchem dłoni czoło i powrócił do przyciskania materiału do rany na obojczyku nieznajomej. Nie mógł uwierzyć, jak nadmiernie zaczął się pocić, gdy odrywał rękaw swojej koszulki, by przyłożyć ją do obrażenia, które sam zadał bezbronnej i przestraszonej dziewczyny. Grit nie chciał nawet myśleć, jakim cudem mógłby być w stanie spojrzeć tego dnia w lustro. Gdyby nie fakt, że na jego ramieniu siedział Percival, przeklinałby się tak długo, aż przybyliby tu jego przyjaciele z pomocą lub skończyłyby mu się wyzwiska i musiałby je powtarzać lub zacząć tworzyć nowe obelgi, które oddałyby, jak bardzo w tym momencie sobą gardził. Choć w głębi duszy był pewien, że takie nawet nie istnieją.
Chłopak zacisnął palce na materiale jeszcze mocniej.
- Ace, nie przesadzaj, bo jeszcze jej ręka zsinieje.
A co jeśli ta dziewczyna umrze? Nie wiedział, jakie miała obrażenia wewnętrzne, możliwe, że nawet Mira nie da rady jej uratować. W końcu Clay sama musiała studiować udzielanie pierwszej pomocy, więc przy większych urazach ranna nie miałaby zbyt dużych szans. Jak wielki wkład wtedy w jej śmierć miałby Grit?
- Ace?
Czy on spowodował jej omdlenie? Czyżby tak przekroczył jej próg bólu? Może padła z wycieńczenia? Ace'owi dwa razy przydarzyło się zemdleć z przetrenowania, ale zawsze Mira była obok i się nim zajmowała, a potem zakazywała mu ćwiczyć fizycznie i grać w Bakugany z Baronem. I tak się jej nie słuchał. Do czasu, gdy go przyłapała i zaczęła na niego krzyczeć. Wtedy w pewnym momencie jej głos przestał brzmieć wyraźnie. Grit po raz pierwszy widział swoją przyjaciółkę tak gwałtownie i lawinowo zalewającą się łzami i połykającą gile, byle by mogła skończyć na niego krzyczeć. Pamiętał, jak bardzo głupio mu się zrobiło. Po raz pierwszy widział kogoś, kto by tak reagował, bo się o niego martwił... Podszedł i ją przytulił, a ona wyszeptała, że nie może go stracić tak, jak straciła już brata. Wtedy Ace odsunął ja od siebie. No tak - był dla niej jak brat. Więc odszedł w ciszy do swojego pokoju, a kwiecista woń perfum Miry z każdym jego krokiem się ulatniała.
- Ace!
Chłopak gwałtownie oderwał ręce od nieznajomej i jedną z nich przyłożył do skóry za jego uchem. Spojrzał wtedy na Percivala, który bezskutecznie usiłując zwrócić uwagę Grita, musiał posunąć się do pociągnięcia go za kosmyk włosów.
- Posłuchaj, już przyjechali. - Ace stanął i skupił się na dźwiękach otoczenia, wśród których wbijał się odgłos ich pojazdu. Chłopak rzucił ostatnie spojrzenie na nieprzytomną rudowłosą i popędził w stronę głośnego pojazdu.
Gdy był już w polu widzenia jego przyjaciół, zaczął krzyczeć i wymachiwać rękami, by zwrócić ich uwagę. Zauważyli go i pojazd się zatrzymał. Pierwsza wybiegła z niego Mira. Grit wskazał ręką kierunek i pobiegł w daną stronę razem z Clay. Po drodze ta zapytała o jego ranę na brwii. Zbył ją. Reszta drużyny była zaraz za nimi, poza Baronem, który po wyjściu wszystkich, wznowił podróż do rannej. Dopiero patrząc z większej odległości Ace zobaczył, jak mizernie wyglądała drobna dziewczyna.
Rozpędzona Mira padła na ziemię tuż przed nią. Pierwsze co zrobiła, to pośpiesznie przyjrzała się nieznajomej, a potem podniosła materiał urwany z rękawa Grita. Twarz od razu wykrzywiła jej się w grymasie, jednak gdy przystąpiła do opatrywania świeżej rany, nie pozwoliła skupieniu się rozproszyć. Ace nie lubił jej takiej oglądać. Wiedział, jak wiele to dla niej było. Nie raz po tym, jak pomagała komukolwiek z drużyny z ciężkimi obrażeniami, po skończeniu wszelkich czynności medycznych Mira była tak słaba, że nie miała siły ustać. Tak bardzo się starała, robić wszystko, co mogła dla ich drużyny. Nawet gdy takie rzeczy były ponad jej siły.. Jego bohaterka. A on nie mógł jej nijak pomóc. Raz próbował, ale nie wyszło to tak, jak tego chciał...
Vestalianka przymocowała opatrunek i zaczęła sprawdzać głowę nieprzytomnej. Ace zacisnął pięści. Gdy do niego jechali, Mira pytała, czy ranna upadając, uderzyła się w głowę. A on nie potrafił na to odpowiedzieć, bo nie wiedział. Oczywiście przy zemdleniu opadła na ziemię, ale z niskiej odległości i niekoniecznie było słychać mocne uderzenie o podłoże. Gdyby tylko miał, choć minimalne pojęcie o pierwszej pomocy, mógłby się przydać, bo jego ,,No nie wiem, ale chyba nie" nic nie pomogło.
- Dobra chłopaki weźcie ją do bazy - Mira wstała i spojrzała spojrzała na trzech, stojących obok siebie ziemian. Ace dopiero wtedy zwróciła na nich uwagę - wszyscy byli bladzi i wpatrywali się w leżącą rudowłosą.
Grit po raz pierwszy widział ich w takim stanie. Trzęsące się nogi Marucho, drgająca szczęka Dana przy jego otworzonych ustach, a nawet u Shuna rozszerzone oczy. Klatka piersiowa każdego z nich poruszała się nierówno przy rzadkich oddechach. Ace się wzdrygnął, przeczuwając najgorsze - ta dziewczyna nie była im obca.
- Chłopaki... - zaczęła cienkim głosem Mira. - Wszystko w porządku?
- Ta dziewczyna... To Alice - powiedział miękko Dan. Chłopak zaczął podchodzić do dziewczyny. - Hej, Alice... - Wojownik Pyrusa mówił spokojnie i powoli. Przyklęknął przy nieprzytomnej i delikatnie położył jej dłoń na ramieniu. - Wszystko w porządku. Alice, jesteś już ze swoimi przyjaciółmi. Jest tu też Marucho i Shun ze mną. Możesz wstać, wszystko jest już okej. - Brunet z zamilkł, gdy krew nasączająca opatrunek na obojczyku dziewczyny, wypłynęła i ściekła na jego dłoń. - Alice... - szepnął wręcz błagalnie.
- Ace - zwróciła się do chłopaka Mira, która nagle również pobladła. - Skąd ona przyszła? Widziałeś cokolwiek? Ta rana na jej obojczyku jest świeża, może ktokolwiek to zrobił, wciąż tu jest.
Grit zacisnął pięści i zaklął pod nosem. Zakrył twarz dłońmi i wykrzyczał niecenzuralne słowa, które cisnęły mu się na usta. Dlaczego on to zrobił! Dlaczego zawsze działał bez zastanowienia! Rozgoryczony i wściekły chłopak kopnął w ziemię tak, że piach uniósł się w powietrze. Zauważył wtedy na podłożu swój myśliwski nóż. Jego stal lśniła w słońcu, a krew na nim zaczęła przysychać. Wiedział, że jego przyjaciele też zwrócili uwagę na broń. Czuł to.
- Nie wierzę... To byłeś ty? - głos Miry drżał. Gdy Ace się ku niej odwrócił, aż ścisnął mu się żołądek - ona cała drżała.
Grit nie był w stanie odpowiedzieć. Nie mógł też odwrócić wzroku od Clay. Ona się na nim zawiodła. Mogła się nawet obawiać tego, do czego okazał się być zdolny. Zranił osobę, której nie znał.. Niewinną dziewczynę, a ona tylko...
Ace poczuł nagłe i silne uderzenie w policzek, a twarz nienaturalnie mu się wygięła. Upadł, na skalne podłoże. Zaczął kaszleć, by pozbyć się piachu z ust. Przez pył, oczy otworzył dopiero po chwili, gdy jedynym zamglonym widokiem były rozmazane sylwetki jego odchodzących przyjaciół, w tym jedną niosącą nieprzytomną dziewczynę.
Grit kaszlnął jeszcze raz i opadł z powrotem na ziemię.
***
Streszczenie: Ace podczas patrolu spotyka nieznajomą postać. Zakłada, że to wróg, gdyż cywile nie mogą opuszczać miast w Nowej Vestroi. Gdy obcy mu się nie podporządkowuje, Ace rani go, a osoba mdleje. Odkrywa wtedy, że to dziewczyna, która była już wcześniej ranna - chłopak wzywa więc pomoc. Gdy przyjaciele przyjeżdżają na miejsce Dan, Shun i Marucho rozpoznają w nieprzytomnej swoją przyjaciółkę Alice. Dowiadują się też, że Ace ja skaleczył. Odpowiadają uderzeniem w Grita.
Co uważacie o zachowaniu Ace'a? Czy było uzasadnione?
Jak myślicie - kto uderzył Ace'a pod koniec odcinka?
Jakie są wasze domysły - skąd wzięła tam się Alice?
Heeejkaa. Ale się za wami wszystkimi stęskniłam :33. I za bakugan i za blogowaniem i w ogóle wszystkim!
Chciałam zacząć wszystko od nowa, jednak lubiłam jak poprzednio prosperował blog więc nie wiele się różni. Stworzyłam też tę książkę na wattpadzie - wszystko jest tam praktycznie takie samo, więc możecie wybrać, na którym serwisie wygodniej wam czytać. Mam tam też inną historię, a z czasem na pewno dojdą nowe. Dajcie znać co myślicie o historii! Po pierwszym rozdziale niewiele się zmieniło, ale mam w planach, hmm... udrastycznić tę historię. Będzie więcej ran, miłości fizycznej, niecenzuralnego języka i przyziemnych problemów. Co o tym myślicie?
Wszelkie osoby też zapraszam do kontaktu przez facebook'a, czy hangoustusa, chętnie się zapoznam/odnowię stare znajomości :)
Do zobaczenie już nie długo <3
No no no ciekawie. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :3 Do zobaczenia przy okazji następnego rozdziału :D
UsuńCóż cieszę się, że ożyłaś i czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńAhh, żebym miała tyle czasu na pisanie, co kiedyś, ale tyle wiedzy i umiejętności, co teraz...
UsuńKochana, czasu to chyba nikt nie ma, choć wsm teraz wleciały koronaferie
UsuńKoronaferie to dla mnie zbawienie^^
UsuńOoo, czyli blogi o bakugan jeszcze nie wymierają <3 i to jeszcze te dobrze pisane!
OdpowiedzUsuńWeźmy je jakoś wskrześmy, błagam :(
UsuńOoo, blog o Bakuganach żyje!
OdpowiedzUsuńShun go walnął. To z pewnością był Shun.
#blogiobakuganreaktywacja
UsuńHah, chciałam to zostawić do waszych domysłów^^