Alice leżała na łóżku, wtulona w poduszkę, mimo że była nieprzytomna, miała zmartwiony wyraz twarzy. Danowi siedzącemu przy jej łóżku krajało się serce, gdy na nią patrzył - spod zbyt długich rękawów koszuli nocnej wystawały zaledwie jej blade, kościste palce, mimo to szatyn wiedział jakie rany skrywa cienki narzucony na rudowłosą materiał, bo widział je wcześniej i wciąż po kręgosłupie przechodził mu dreszcz, gdy o nich pomyślał.
Jego kochana przyjaciółka była skatowana. A Ace jeszcze dołożył swego! Kuso nie mógł uwierzyć, że Grit bez powodu naciął rannej dziewczynie obojczyk. Wiedział, że jest on nieufnym wobec obcych, narwańcem, ale żeby po prostu przejechać nożem po obcej osobie? Dan ze złości zaciskał pięści na swoich kolanach, tak mocno, aż nie poczuł mrowienia w palcach. Żałował, że to nie on uderzył wtedy Ace’a. Shun go uprzedził i strzelił w szczękę Grita. Kuso, gdy zobaczył wykasłującego piach z płuc, wojownika Darkusa, poczuł, że Kazami wymierzył mu namiastkę sprawiedliwości. Dan doznał uczucia podłej satysfakcji, gdy ninja podniósł z ziemi Alice i nie obrzucając Ace’a nawet spojrzeniem, pomaszerował z rudowłosą do ich bazy. Wszyscy ruszyli wtedy za nim, nie oglądając się za siebie, mimo przeraźliwego kaszlu Grita za ich plecami.
Alice podczas wdychania powietrza, wydała z siebie charczący dźwięk. Dan zadrżał. Nawet oddychanie sprawiało jej teraz problem. Na szczęście, przez większość czasu, jednak klatka piersiowa Rosjanki unosiła się miarowo i spokojnie. Jednak, mimo to, dotąd się nie obudziła. Kuso przeszedł już nawet związany z tym atak furii - chciał roznieść wszystko wokoło. Ale nie zrobił tego, bo i tak nic by nie wskórał. Złość ogarnęła go nawet nie dlatego, że jego przyjaciółka została skrzywdzona, ale dlatego, że był wobec tego bezsilny. Nienawidził tego uczucia. Nie mógł nic zrobić, by pomóc Alice, a ona była teraz najważniejsza. Zaraz po ataku, nastąpił kolejny, na szczęście stonowany przez Drago. Dan bowiem zaczął przeklinać tych, którzy zadali rudowłosej ból. Włącznie z Ace’em. Nie miał wątpliwości, że za resztę odpowiedzialni są Vexos’i. Gdyby nie jego bakugan poprzysiągłby im zemstę.
Zamiast tego, został uspokojony przez Dragonoida i zaczął się poważnie zastanawiać nad całą tą sytuacją. Nie wiedział, skąd Alice się tu wzięła. Sprawka Vexos’ów czy może teleportu doktora Michaela? Dan był pewien, że Shun i Marucho właśnie o tym dyskutują. Kuso chętnie uczestniczyłby w ich rozmowie, jednak nie był w stanie ruszyć się z pokoju, w którym leżała Rosjanka. Musiał siedzieć przy niej, upewniać się, że wszystko z nią w porządku. Na nieszczęście jego dwóch ziemskich przyjaciół, z nakazu Miry, u Alice mogli przebywać pojedynczo, więc Kazami i Marokura, nie mogli od dłuższego czasu osobiście sprawdzić stanu ich przyjaciółki, ponieważ Dan, nie miał zamiaru odstępować od jej łóżka.
Kuso usłyszał dźwięk otwieranych drzwi za jego plecami. Obejrzał się przez ramię, nie wiedząc kogo się spodziewać. Zobaczył w nich Mirę.
- Oh, cześć, Dan - zagaiła łagodnie. Zdziwienie w jej głosie zapewne spowodowane było tym, że oczekiwała ujrzeć tu innego z Młodych Wojowników, a nie nieustannie siedzącego tu Kuso. - Jak się trzymasz?
- A jak trzyma się Alice? - szatyn odwrócił wzrok od Miry i skierował go na nieprzytomną dziewczynę. Wojowniczka Haosa podeszła do łóżka i zaczęła sprawdzać znajdujące się wokół niego sprzęty.
- Ma ogromne ilości ran kłutych i ciętych. - Dan był pewny, że Clay uchwyciła rozszerzenie się jego oczu. - Ale albo były one zadane w taki sposób, by nie zagrażał jej życiu, albo twoja przyjaciółka jest ogromną szczęściarą.
- To dlaczego zemdlała? Nie od tych ran?
- Nie, na szczęście, żadna z nich nie jest na tyle poważna. Zemdlała z wycieńczenia. Nic dziwnego, wycierpiała te wszystkie tortury, a potem jeszcze jakimś cudem, zdołała uciec. I nawet rozwaliła Ace’owi brew. - Mira zaśmiała się smutno.
- Żebym ja mu czegoś nie rozwalił. - Dan zgrzytnął zębami. Znowu zacisnął pięści. Lepiej, żeby Grit nie pokazywał mu się na oczy, bo chłopak za siebie nie ręczył. - A co z raną, którą on zadał?
- Tą na obojczyku? Nie jest lepsza, nie jest gorsza od innych. Ostrze zatrzymało się na kości. Zostanie jej blizna, tak jak w wielu innych miejscach, ale raczej nie będzie miała z tego powodu większych dolegliwości. - Clay, mówiła spokojnym i melancholijnym szeptem. Dan zauważył, że przy sprawdzaniu aparatury drżały jej dłonie.
- Jak on mógł…? - Dan szepnął.
Kuso ponownie usłyszał otwierane drzwi. Razem z Mirą odwrócili się, zdziwieni czyimś wejściem, przecież i tak już w pokoju Alice siedziała dwójka osób, choć Clay miała zaraz wyjść. W drzwiach stanął Ace. Dan natychmiast zerwał się z krzesła, które niebezpiecznie się za nim zatrzęsło, rudowłosa jednak chwyciła go za ramię. Szatyn wpatrywał się w Grita nienawistnie. Jakim prawem on w ogóle wszedł do pokoju gdzie leżała ranna przez niego Alice?!
Ace wzdrygnął się, ale utrzymał z Kuso kontakt wzrokowy. Miał skrzywiony wyraz twarzy, a do szczęki przykładał sobie opakowanie lodu. Wyglądał na zdenerwowanego i zmieszanego, a rana na brwi jeszcze dodawała rozpaczliwości jego postaci.
- Mira, gdzie są jakieś leki przeciwbólowe? - Grit odwrócił wzrok od Dana i przeniósł go na Clay, która podeszła do niego i wzięła mu z ręki paczkę lodu.
- Opisz, jak cię boli - poleciła dziewczyna. Czyli wcześniej nawet mu nie pomogła, mimo że tylko ona jedna miała jakiekolwiek pojęcie o pierwszej pomocy? Widocznie wszyscy się od Ace’a odwrócili. Ciekawe, co się działo z resztą grupy, gdy Dan siedział przy Alice.
- No, dostałem koło ucha i na początku ból był duży, ale potem zszedł i teraz boli tylko, jak dotykam. Jest mała opuchlizna, ale szczęką normalnie mogę ruszać. - Dan patrzył, jak Mira sprawdza twarz Ace’a a on krzywi się pod jej dotykiem.
- To stłuczenie. Masz szczęście, że Shun nie uderzył cię w środek podbródka, bo padłbyś znokautowany i dostał wstrząśnienia mózgu. Poczekaj chwilę zaraz Ci dam jakieś tabletki. - Grit spuścił wzrok, gdy Mira przeszukiwała jedną z szuflad.
Złość Dana nieco zmalała, gdy patrzył na milczącego, przygarbionego Ace’a. Wciąż był to jego przyjaciel, ale dlaczego nawet nie przeprosił?
- Dan? - Kuso natychmiast odwrócił się do leżącej za nim Alice. Jej głos był tak cichy i niepewny, że uznałby, iż się przesłyszał, gdyby nie to, że Rosjanka patrzyła na niego, swoimi wielkimi zmartwionymi oczami.
Szatyn natychmiast uklęknął przy jej łóżku i chwycił ją za rękę. Za sobą usłyszał upadające na podłogę plastikowe pudełko i dźwięk rozsypujących się tabletek.
- Ace, wyjdź stąd - rozkazała Mira.
***
- Alice, jesteś pewna, że nie przeszkadza Ci, że wszyscy tu jesteśmy? Wiemy, że potrzebujesz odpoczynku.
- Marucho, wszystko w porządku, naprawdę. Cieszę się, że was wszystkich widzę. - dziewczyna, posłała blondynowi pokrzepiający uśmiech. Podsunęła pod siebie ramiona, i spróbowała się na nich podsunąć. Skrzywiła się przy tym i cicho jęknęła.
- Hej, spokojnie, uważaj - Mira szybko sięgnęła do Rosjanki i wsparła ją ramieniem. - Masz sporą ranę pod żebrami, więc uważaj z poruszaniem się.
- Jasne, przepraszam - powiedziała cicho dziewczyna, mimo to, usiadła nieco bardziej wyprostowana. Mira, widząc to, podała jej kubek z jakimś musującym płynem.
- Proszę, to elektrolity. Jesteś odwodniona, więc musisz je uzupełnić. - Alice przyjęła napój ze skinieniem głowy i od razu wzięła jego mały łyk.
- Jak się czujesz? - zapytał Shun, stojący tuż obok siedzącego na krześle Marucho. Głos miał spokojny jak zwykle. Zapewne dlatego, że w pokoju nieobecny był Ace oraz Baron. Marokura był nieco przerażony, wcześniejszym wybuchem Kazamiego. Zdecydowanie nie chciał, żeby przemoc wśród ich grupy się szerzyła.
- Jakbym najadła się kilku garści piachu - dziewczyna cicho się zaśmiała. Marucho był pod wrażeniem, jak ciepło się do nich uśmiechała, mimo wszystkich trudności, jakie ją spotkały.
- Nic dziwnego, skoro tyle tarzałaś się z Ace’em po pustyni. - Mira, przysiadła przy dziewczynie i patrzyła na nią ze współczuciem.
- Ace’em? Ten chłopak…? - oczy Alice otworzyły się szerzej. Natychmiast spojrzała zmartwiona po twarzach jej przyjaciół.
- Tak… Widzisz, nie jesteśmy tutaj tylko z Mirą, którą już ci przedstawiliśmy - Dan zaczął tłumaczyć jej stan rzeczy, podczas czego tylko na krótki czas podnosił wzrok znad podłogi. - Jest tu jeszcze dwóch chłopaków - Baron i Ace, którego też już poznałaś… - Marucho zobaczył jak ręka Alice, natychmiast powędrowała do jej obojczyka. Nawet pod grubym materiałem jej koszuli widać było gruby opatrunek na jej ciele. Marokura spuścił wzrok. Również nie był w stanie wytrzymać widoku, jego przestraszonej przyjaciółki. - …My bardzo za niego przepraszamy, Alice. On… Był pewny, że jesteś wrogiem. Gdyby wiedział, w życiu by cię nie skrzywdził.
- Okej… Rozumiem… Ja też wzięłam go za wroga. Mam nadzieję, że jego brwi nic nie jest? - głos Alice mógłby brzmieć pogodnie, gdyby nie wyłapało się w nim lekkiego drżenia.
- Nie, wszystko z nim w porządku - Mira uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco. Nie wspomniała nic o stłuczonej szczęce Ace’a. Może to i dobrze.
Rosjanka odwzajemniła uśmiech Clay i zaczęła pić rozpuszczone w wodzie elektrolity ze spuszczoną głową.
- Alice, wiem, że powinnaś odpoczywać, ale czy mogłabyś z nami porozmawiać, o tym co się stało? - Marokura czekał w zdenerwowaniu przez całą rozmowę, by wypowiedzieć te słowa. Zaraz poczuł na ramieniu dłoń Dana, który zaczął mówić:
- Marucho, może to teraz nie najlepszy…
- Wszystko wam opowiem - Alice przerwała. - Choć niewiele wiem, a jeszcze mniej z tego rozumiem. - wyraz twarzy Rosjanki był dla blondyna druzgocący. Wiedział, że to, co robi z przyjaciółmi, było niebezpieczne i zagrażało ich życiu, mimo to patrzenie na poranioną przyjaciółkę, uderzało go jakby piorunami.
- Więc, jak się tu znalazłaś? - dopytał Marucho. Chciał zebrać jak najwięcej informacji. Jego specjalnością w grze była strategia, tak samo w życiu realnym. Musiał mieć dobry plan, a do planu potrzebne były wszelkie możliwe do zdobycia dane.
- Ja… To wszystko tak wyszło, nie wiem dlaczego, ale… - Alice wzięła głęboki wdech i zamyśliła się na chwilę. Potem zaczęła opowiadać.
Alice zmywała właśnie naczynia po obiedzie. Jej dziadek od razu po nim, pobiegł do swojego laboratorium. Ostatnimi czasy przesiadywał tam częściej niż zwykle, jednak bardziej niż to, Rosjankę martwiło, że nie chciał zdradzić, nad czym pracuje. Dziewczyna była w bardzo dobrych stosunkach z doktorem Michaelem, zwłaszcza, iż dzieli pasję do nauki. Alice oczywiście, w porównaniu do odkrywcy innych światów, miała bardzo okrojoną wiedzę, mimo to, chętnie poznawała szczegóły pracy jej dziadka i często mu w niej pomagała. Od kiedy doktor Gehabich zaczął odsuwać ją od swoich obecnych projektów, czuła się wyjątkowo samotna i znudzona, nie śmiała jednak mu przeszkadzać i się narzucać. Dziewczyna znała swoje miejsce i wiedziała, co do niej należy, dbała bowiem o całe domostwo, ale odcięcie się od studiowania nauk kosmicznych, był dla niej odebraniem jej jakiegokolwiek ciekawego zajęcia.
Alice podczas mycia sztućców i talerzy, wyjrzała za okno, które znajdowało się nad zlewem. Suchy zimowy krajobraz koił jej nerwy w takich chwilach jak ta. Nienaruszona warstwa błyszczącego w słońcu śniegu była wyjątkowo satysfakcjonujące do oglądania. Dziewczyna zwróciła wzrok z powrotem do swoich zajętych pracą rąk. Ku jej zdziwieniu, nagle przez szybę, do środka domu, wdało się jaskrawe światło o niesamowitym natężeniu. Rosjanka natychmiast zasłoniła oczy. Gdy rozbłysk minął, musiała mrugnąć kilka razy, by pieczenie w gałkach ocznych ustało. Alice, gdy tylko odzyskała ostrość widzenia, przyjrzała się zmąconemu śniegowi. Ślady były tuż przed jej oknem i prowadziły w prawą stronę - przeciwną niż wejście do jej domu. Ktokolwiek tu przybył, kierował się do laboratorium jej dziadka.
Rosjanka natychmiast wyrzuciła z rąk talerz, który stłukł się z trzaskiem i pobiegła w stronę laboratorium jej dziadka. W biegu wytarła mokre ręce o spodnie, a buty naciągnęła omal przy tym nie upadając. Wybiegła z domu i ruszyła przez śnieg do laboratorium. Zimno kuło ją w policzki, nos i odkryte ramiona, a kłęby ciepłej pary z ust, odejmowały jej odwagi. Nawet pogoda była wiecznie przeciwko niej, czyhająca tylko, aż dziewczyna spędzi na zewnątrz o kilka chwil zbyt długo. Napędzana jednak adrenaliną, dziewczyna wbiegła do budynku, nie zważając na możliwe niebezpieczeństwo.
Krzyk Alice przeraził ją samą. Nie było to rozważne, ale teraz rozwaga niewiele ją obchodziła. Dziewczyna zobaczyła tylko, jak kobieta w długim płaszczu wyciąga ostrze z opadającego ciała jej dziadka. Rosjanka rzuciła się w jego stronę, nie była jednak nawet blisko doktora, gdy silne, męskie ramiona złapały ją i odciągnęły. Desperacko próbowała się wyrwać, ale nie miała szans. Płakała, trzymana z dala od ciała Michaela, a żal zawładnął nią do tego stopnia, że nie była w stanie uwierzyć w jego śmierć. Nie teraz, nie w takich okolicznościach.
W pochłoniętym w ciszy pokoju, niczym cięcie bata, dało się słyszeć plusk łzy, która wpadła do kubka trzymanego przez Alice.
***
Streszczenie: Dan spędzał czas w pokoju, w którym leżała nieprzytomna Alice. Ace uderzony przez Shuna ma stłuczoną szczękę. Alice budzi się i opowiada, o tym, że jej dziadek został zamordowany w jego laboratorium,
Cześć, wszyscy! Pamiętacie jeszcze, co się tu działo? A to o co chodziło w bakuganach? Bo ja z przestrachem orientuję się, że pamięć mnie trochę zawodzi, ale no, nie powstrzyma mnie to od pisania, zbyt duże daje mi to frajdy. W sumie cały urok jest w blogowaniu i rozmawianiu z wami. Jakie blogi o bakuganach w ogóle jeszcze działają?
Mega fajny rozdział.Napisany tak że wręcz odczuwa się te wszystkie emocje bohaterów. Oby postać Alice Gehabich pozostawała jak najdłużej na pierwszym planie no i może jakiś wątek miłosny by się pojawił;). Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że to czytam. Czy jest jakiś sposób, by to zapisać?
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Zainteresował mnie twój fic
OdpowiedzUsuńEmi-san?
OdpowiedzUsuń